Artykuły » Cuda i Łaski Boże - nr 11/71 listopad 2009 » A Todzia dalej śpiewa ...

 

A Todzia dalej śpiewa...
 
  Ks. Roman Siatka
Fot. arch. ADŚ


    Niedawno prowadziłem rekolekcje dla ADS niedaleko Sandomierza. W ich trakcie odprawiliśmy drogę krzyżową po lesie, dochodząc aż do pobliskiego cmentarza. Tam rozważyliśmy ostatnią stację. W małym, cmentarnym kościółku miejscowy ksiądz proboszcz opowiedział nam pewną zaskakującą historię. 

   Od wielu lat znana była ludziom w owej wiosce pani Teodora, zwana Todzią. Kiedyś doświadczyła w swym życiu trudnych chwil. Podczas wojny zastrzelono jej narzeczonego. Pozostała samotna. Ludzie rozpoznawali Todzię zwłaszcza po jej śpiewie. Śpiewała często i głośno, w przeróżnych miejscach. Bardzo lubiła pieśni maryjne. Przychodziła też śpiewać na cmentarz. Siadała przy krzyżu, zaraz obok cmentarnej bramy albo dalej, przy grobie swojej krewnej. 

   Todzia na stałe wrysowała się w krajobraz wioski i choć przez niektórych była uważana za dziwaczkę, to jednak regularnie uczęszczała na Mszę Św. i korzystała z sakramentów. Znali ją starsi i młodsi. Matki i dzieci. Znał ją proboszcz, znali i harcerze, którzy maszerując po lesie często napotykali śpiewającą Todzię i towarzyszące jej dwa psy. 

   Mijały lata, chłopaki dorastali. Wielu z nich wyjechało z wioski, niektórzy poszli do wojska. Lata Todzi mijały również… Pewnej jesieni starsi harcerze z drużyny urządzili nocne podchody. Około północy skradali się przez las. Doszli do bramy cmentarnej i weszli dalej, aż pod kościółek. Szybko jednak się oddalili, gdyż usłyszeli nieopodal… śpiewającą Todzię! Następnego dnia poszli, by opowiedzieć o tym zdarzeniu księdzu. - Jak to? - krzyknął proboszcz! - To niemożliwe! Przecież Todzia już od pół roku nie żyje!... Zląkł się duchowny, zląkł się i druh, który przecież już tu nie mieszkał, i nie wiedział, co wydarzyło się w wiosce w ciągu ostatnich miesięcy. Nie mógł jednak zaprzeczyć temu, co usłyszał na cmentarzu poprzedniej nocy... 

   Choć Pan powołał już Todzię do wieczności, to jedno jest pewne: owej nocy maryjny śpiew Todzi słyszała nie jedna, lecz kilka osób. Może niektórzy się zdziwią, a inni się przelękną… Nie wiadomo, dlaczego Todzia dalej śpiewa. Może Bóg daje znak tym, którym chce w ich życiu dać jeszcze jedną szansę? Może chce pokazać, że ci, którzy za życia szczerze czcili Maryję, po swej śmierci będą jeszcze mieć do spełnienia inną misję?... Nie wiemy. Wiemy natomiast, że wiara w świętych obcowanie pozwala nam prosić tych, którzy odeszli już do wieczności, o wstawiennictwo za nami u Boga. Zechciejmy często korzystać z takiej możliwości! 

    Ks. Roman Siatka MSF