Kończyłam przygotowanie wieczerzy wigilijnej. Lada moment mieli przyjść do nas synowie z rodzinami, by wspólnie zasiąść do świątecznego stołu. Wokoło czuło się radosną atmosferę.
Co chwilę odzywał się telefon, płynęły z niego piękne, pełne nadziei życzenia bożonarodzeniowe. Jednak jeden, tuż przed wieczerzą, był zupełnie inny. W słuchawce odezwał się zapłakany głos koleżanki: "Błagam, pomóż mi ratować duszę. Umiera człowiek, jest jeszcze młody, ponad 30 lat żyje w niesakramentalnym związku, nie chce księdza! Może jeszcze tego wieczoru stanie przed Bogiem, jedyna nadzieja w modlitwie - żebrzę o nią..." To dramat człowieka, pomyślałam. Uklękłam i sięgnęłam po Telegram do Św. Józefa w nagłej potrzebie, czyli Triduum dla wybłagania szybkiego ratunku dla umierającego.
Modlitwę tę odmawia się w trzech godzinach po sobie następujących, względnie w jednym dniu: rano, w południe i wieczór. Odprawiłam ją, by za godzinę ponownie wysłać następny Telegram do Potężnego Orędownika u Boga w niebie.
Do wigilijnej wieczerzy zasiadło u nas dziewięcioro osób. Wspólnie ponownie połączyliśmy się z niebem, odmawiając z wiarą modlitwy do Św. Józefa, błagając o łaskę pojednania z Bogiem dla umierającego. Wierzyliśmy w moc modlitwy Domowego Kościoła.
Rzeczywiście, już za kilka godzin człowiek ten stanął przed obliczem Sędziego Świata. Był jednak przygotowany! W ten wieczór wszystko tak nagle się odmieniło. W pełnej świadomości wyspowiadał się, przyjął Sakrament Namaszczenia, Komunię i błogosławieństwo na godzinę śmierci. Ufam, że Jezus, Maryja i Józef towarzyszyli mu w chwili konania.
Św. Józefie, dzięki Ci za orędownictwo u Boga. Po raz kolejny przekonałam się, że Ty zawsze odpowiadasz na modlitewne SOS.
Zelatorka Lidia Wajdzik, Skoczów
|