Artykuły » Pamięć, modlitwa i kwiaty
Pamięć, modlitwa i kwiaty...
Na początku czerwca byłem na poludniu Polski, w Wadowicach. Wszystko jeszcze wtedy pachniało tam atmosferą papieskiej pielgrzymki - wizyty Benedykta XVI, w rodzinnym mieście Jana Pawła II.
Niedaleko Wadowic, jeden z naszych Księży Neoprezbiterów, miał po raz pierwszy sprawować Eucharystię w rodzinnej miejscowości i swoim parafialnym kościele. Przybyło wielu gości: rodzina, przyjaciele, znajomi, Księża, a także Br. Bogumił, znany w Apostolstwie z licznych książek. Byli chrzestni Ks. Prymicjanta i mama. Świadomie mówię, że mama.;
Z rodzinnego domu, do którego przybył także Ks. Proboszcz, wyruszyliśmy barwną i rozśpiewaną procesją w stronę Kościoła. Droga wiodła pod górkę. Krzyż, sztandary, orkiestra straży pożarnej, zaproszeni Księża, rodzina. Każdy z nas odświętnie ubrany, Ks. Grzegorz, prymicjant spod Wadowic, kroczył z piękną wiązanką kwiatów w rękach.
Dochodziliśmy już do placu kościelnego. My, Księża, skręciliśmy więc ku drzwiom Kościoła. Ale procesja szła dalej. Nagle, z tyłu, ku nam odezwał się zdecydowany i mocny głos Ks. Proboszcza: „Nie wchodzimy do i Kościoła, idziemy dalej..." I wtedy, za lekkim zakrętem, ukazała się nam brama parafialnego cmentarza. Ks. Grzegorz, zupełnie świadomie chciał, zanim stanął przy Ołtarzu, złożyć wiązankę kwiatów, którą niósł przez cały czas procesji, na grobie swojego Ojca, który zmarł na długo przedtem, zanim dowiedział się, że jego syn chce wstąpić do Seminarium.
Zrobiło mi się ogromnie wstyd, bo moje myślenie było wtedy tak bardzo przyziemne. Tym bardziej, że tego dnia, z ambony, padły jeszcze inne ważne i mocne słowa, słowa Księdza kaznodziei, który na początku kazania powiedział: „Drogi Księże Prymicjancie, droga mamo, drogi tato... Tak, nie mylę się, i dlatego mówię: drogi tato, bo on przecież nadal żyje..."
Jeśli mamy tę mocną religijną świadomość i postrzegamy naszą codzienność inaczej, tzn. jak Dzieci Boże żyjące obietnicą nieba, to tych, którzy odeszli przed nami, nie traktujemy jako nieobecnych. Bo oni nadal żyją - i to nic tylko w naszej pamięci i modlitwach, lecz prawdziwie w Królestwie niebieskim.
I w tak pięknym i uroczystym dniu, jak Msza prymicyjna, jest czymś zupełnie na miejscu pojawić się na cmentarzu i wyrazić swoim bliskim wdzięczność, przez modlitwę i kwiaty. Bo Kościół, wspólnota wierzących, to przecież my, tu na ziemi, pielgrzymujący do Domu Ojca oraz dusze w czyśćcu cierpiące - to kościół trwający w oczyszczeniu, a także ci, którzy już doświadczają wiekuistej radości, to Kościół tryumfujący w niebie.
W Apostolstwie Dobrej Śmierci modlimy się, prosząc Boga w trzech intencjach - o łaskę umocnienia dla wiernych chrześcijan, o łaskę nawrócenia dla chwiejnych w wierze katolików oraz łaskę dobrego zakończenia życia, łaskę szczęśliwej śmierci dla każdego. W tym modlitewnym Stowarzyszeniu pragniemy całe życie, a zwłaszcza moment jego zakończenia, powierzyć wstawiennictwu Maryi, bo ufamy, że nikomu nie odmawia Ona swojej matczynej pomocy i opieki. Lecz ci, którzy wstąpili już w nasze szeregi, nie uczynili tego, bo już sprzykrzyło się im życie i nie dlatego, że nie odnoszą w życiu żadnych sukcesów, że chodzą sfrustrowani albo przeżywają kolejne stany depresji. Przynależność do ADS nie oznacza, że panicznie myślimy o śmierci, ale po prostu: że ufamy z całego serca Bogu, który jest Panem Życia i Czasu.
Jak wierzymy, Maryja nie tylko towarzyszyć nam będzie w dniu ostatecznego spotkania z Jezusem. Ona uprasza też laskę dobrego, wartościowego życia. Przychodziła ze swoim orędziem w La Salette, w Lourdes, w Fatimie. Znane są i w Polsce przykłady opieki MB nad tymi, którzy się wpisali do Apostolstwa i oddali się pod Jej opiekę, a którzy zostali ocaleni od nagłej i niespodziewanej śmierci. Maryja swą opiekę roztoczyła też nad Janem Pawłem II, na placu św. Piotra, pamiętnego dnia, 13 maja 1981 roku.
W naszym modlitewnym Stowarzyszeniu chcemy trwać w mocnej więzi z Bogiem. Ta więź wyraża się najpierw przez sakramenty, widzialne znaki niewidzialnej Łaski - zwłaszcza Pokutę i Eucharystię. Dlatego gromadzimy się na wspólnej modlitwie podczas dni skupienia czy regionalnych rekolekcji. Chcemy również trwać we Wspólnocie poprzez modlitewne więzi - jak u nas mówimy - poprzez Nieustanną Modlitwę Wstawienniczą. A także poprzez ten mocny, różańcowy sznur, gdy rozważamy trudne chwile życia Maryi, chwile wymagające Jej wielkiego zawierzenia.
Pamiętajmy, że u Boga ważny jest każdy nasz wysiłek, każde westchnienie na modlitwie, każde cierpienie ofiarowane w intencji zadośćuczynienia, o ile wypływają ze szczerego serca. Wówczas stają się one jak ten drobny pieniążek ofiarowany Bogu w świątyni przez ewangeliczną wdowę, w którym wyrażamy całą naszą miłość.
Wielu mogłoby godzinami opowiadać o opiece Maryi i jej trosce w swoim życiu. Moglibyśmy długo zachęcać się nawzajem do mocnego trwania w wierze, jak nam polecił Pp. Benedykt XVI. Przyjmijmy więc do serca zachętę, jaką nam zostawił w Częstochowie, podczas swej apostolskiej pielgrzymki, gdy zwrócił się do grup kościelnych: „Sprawdzianem autentyczności waszej wiary i misji, która nie zwraca uwagi na siebie, ale realnie budzi wiarę i miłość, będzie porównanie z wiarą Maryi. Przeglądajcie się w Jej sercu. Bądźcie Jej uczniami!"
Ks. Roman Siatka MSF
Górka Klasztorna MSF
Nadzieja i Życie nr 41/2006