Reportaże i zdjęcia » XVIII Regionalny Dzień Skupienia ADŚ - Pierściec 28.11.2020 - homilia ks. Marcina Wróbla
18 Regionalny dzień skupienia ADŚ u Św. Mikołaja
Osiemnasty, Regionalny Dzień skupienia wspólnoty Apostolstwa Dobrej Śmierci u św. Mikołaja, w jego pierścieckim sanktuarium, jest szczególną rocznicą, przywodzącą na myśl wiek dojrzałości i związaną z nim odpowiedzialność za podejmowane decyzje i realizowane czyny. Nie inaczej jest teraz. Wprawdzie nie ma nas sześciuset, siedmiuset ale zaledwie czterdzieści parę osób, chciałby się rzec maleńka trzódka, której Pan Jezus powierza niezwykle odpowiedzialną misję, obrazowo opisywaną w księdze Mądrości słowami: W dzień nawiedzenia swego zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po ściernisku (Mdr 3, 7). Tak i my, tutaj zgromadzeni, niczym Apostołowie po Zmartwychwstaniu Zbawiciela, mamy świecić blaskiem prawdy i głosić wielkie dzieła Pana. Czynić to na wzór patronki naszego Stowarzyszenia – Matki Najświętszej, wyśpiewującej Dobroć Boga hymnem uwielbienia – Magnificat. A więc w drogę. Niech wspólne rozważanie uczyni z nas błogosławionych zwiastunów Dobrej Nowiny.
Dzisiejsze spotkanie to dzień skupienia. Skupienie, koncentracja, czas wzmożonej czujności, gotowość – wszystkie te określenia nasuwają różne skojarzenia a wśród nich: obraz nerwowego spozierania na zegarek przed ważnym egzaminem, czy nacechowanego obawami trwania z niepokojem na wynik badania nowotworowego. Czy właśnie o takie oczekiwanie chodzi? Czy mówiąc o czujności Pan Jezus w dzisiejszej ewangelii skłania do postawy rodzącej niepokój w sercu? Bynajmniej. Co znamienne, gdy nasz Mistrz wypowiada słowo „czuwajcie”, najczęściej towarzyszą mu jeszcze inne: czuwajcie i bądźcie gotowi, czuwajcie i uważajcie, lub jak w usłyszanym przez nas fragmencie czuwajcie i módlcie się. Nawiasem mówiąc ten ostatni zwrot jest bliźniaczo podobny do apelu, skierowanego pod adresem Piotra, Jakuba i Jana w Ogrodzie oliwnym, gdy ważyły się losy historii ludzkości: Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie (Mt 26, 41a). Ewangeliczna czujność jest nie tyleż cechą, co raczej postawą człowieka. Lecz nie postawą bierną, gdzie ów człowiek siedzi z założonymi rękoma oraz błędnym wzrokiem, utkwionym gdzieś w bezkresną dal. Chodzi raczej o postawę czynną, charakteryzującą człowieka zatroskanego o powierzone mu zadanie. Tak jak opisuje to przypowieść o talentach, czy jutrzejsza, mówiącej o Panu, wyruszającym w daleką podróż. Zanim opuści dom, przywołuje swoje sługi i rozdziela im funkcje, każdemu powierzając konkretny obszar działania, stosownie do posiadanych możliwości. Czuwać oznacza więc nie zawieść zaufania, jakie Pan we mnie pokłada. Czuwać, to podejść odpowiedzialnie do realizacji obowiązków. Ale co jest tym obowiązkiem, przy którym – mówiąc biblijnie – powinien mnie zastać powracający Pan. Oczywiście chodzi o świętość. Wszakże ona jest najwyższą miarą rozwoju człowieka, polegającego na upodobnieniu się do Jezusa Chrystusa, zgodnie ze słowami św. Pawła: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (...) który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie (Ga 2, 20).
Świętość! Czym jest? Z pewnością nie polega na tym że 24 godziny na dobę spędzam w kościele (przecież nie wszyscy należymy do zgromadzeń klauzurowych). Nie polega również na czynieniu rzeczy niezwykłych, wręcz spektakularnych. Nie. Prawdziwa świętość to rezultat systematycznego rozwoju życia chrześcijańskiego, polegającego na: życiu modlitwy, praktykowaniu cnót i wzrastaniu w łasce.
Jeśli tak to przyjrzyjmy się wpierw życiu modlitwy. Powie św. Teresa z Lisieaux, że modlitwa jest wzniesieniem serca do Boga. Istotnie, kiedy z sercem pełnym niepokoju przychodzimy na mszę św., wiedzeni zaproszeniem Jezusa wołającego: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11, 28), liczymy na Jego wsparcie. Spodziewamy się, że pomoże rozwiązać sytuacje – po ludzku – nie do rozwiązania. I gdy rozpoczyna się najważniejszy moment mszy św., jej serce tzn. modlitwa eucharystyczna, kapłan wypowiada słowa wstępu prefacji: w górę serca. Jakby chciał powiedzieć: to dobrze, że przyszedłeś po radę do Jezusa, po pomoc, lecz teraz oderwij serce od tych problemów i spójrz na Niego. Zachwyć się Nim. Wsłuchaj w Jego głos i pozwól zainspirować. Tylko wówczas dane ci będzie zobaczyć twoje problemy z Jego perspektywy. Jego oczyma. To właśnie dlatego modlitwa jest wzniesieniem mojego serca ku Bogu, aby widzieć świat Jego oczyma. Co ciekawe pierwsze czytanie z Apokalipsy św. Jana Apostoła jest fragmentem brewiarzowej liturgii, odmawianej na zakończenie niedzieli. Co więcej poprzedza ono słowa tak bliskie nam, zatroskanym o dobrą śmierć: Teraz, o Panie, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według słowa Twojego (Łk 2, 29). We wspomnianym fragmencie liturgii słowa, słyszymy zapowiedź ostatecznego tryumfu Zmartwychwstałego, gdy nastanie nowe niebo i nowa ziemia. Gdy oczy wszystkich zbawionych, zamieszkujących niebieskie Jeruzalem – tak jak dzieje się to teraz, za sprawą modlitwy – będą utkwione w Jezusie Chrystusie, Słońcu sprawiedliwości i Światłości świata, opromieniającemu wszystkich swoim blaskiem.
Dalej świętość, będąca rozwojem życia chrześcijańskiego, polega na praktykowaniu cnót. W tej kwestii nasz wzrok zechciejmy skierować ku przemożnemu patronowi tego parafialnego wieczernika – św. Mikołajowi. Bowiem każdego roku przybliżamy sobie jego na wpół legendarny życiorys, słysząc o niezwykłych cudach, uproszonych za jego wstawiennictwem. I trzeba ogromnej refleksji oraz pracy myślowej, aby odrzuciwszy to, co fantastyczne i wręcz naiwne, dostrzec w jego życiu prawdę aktualną przez całe wieki – począwszy od Średniowiecza aż po dzień dzisiejszy. Prawdę o czynnej miłości Boga i bliźniego, stanowiącej istotę świętości. Gdy więc mowa o wspieraniu pieniędzmi ubogich panien, stojących przed wyborem głód lub nierząd – warto dostrzec troskę św. Mikołaja o cnotę dziewiczej czystości. Kiedy zaś mowa o tym, jak wymierzył cios kapłanowi Ariuszowi na soborze w Nicei za bluźnierstwo przeciwko Chrystusowi – należy widzieć gorliwość w obronie cnoty wiary. I pewnie moglibyśmy przytoczyć jeszcze wiele innych legend, to ich wspólnym mianownikiem pozostaje postać św. Mikołaja jako miłośnika cnót, wśród których służba Bogu i drugiemu człowiekowi stanowiła fundament świętości. To właśnie dlatego św. Jan Paweł II nazwał go patronem daru człowieka dla człowieka. Co więcej bezinteresownego daru dla człowieka. Bo tylko bezinteresowność świadczy, że u podstaw czynów była autentyczna, prawdziwa i ofiarna miłość.
A ta wiedzie nas ku ostatniej cesze świętości, jaką jest wzrastanie w łasce. W łasce koniecznie potrzebnej do zbawienia. Źródłem jej wzrostu w duszy człowieka są sakramenty święte a zwłaszcza ten najważniejszy – sakrament miłości – Najświętsza Ofiara naszego Pana. Kiedy na kalwaryjskim wzgórzu straceń, Jezus Chrystus umierając, wypowiadał ostatnie słowa, nabrały mocy wszystkie sakramenty. Jakby Jego święte życie wypełniło świętością siedem znaków, dzięki czemu jesteśmy zaproszeni, aby żyć życiem naszego Mistrza i tym samym odpowiadać miłością na Jego miłość. Zapyta św. Jan Złotousty: Skoro świat nienawidzi chrześcijanina, czemu miłujesz tego, kto cię nienawidzi, a nie idziesz raczej za Chrystusem, który umiłował cię i odkupił? Czemu miłujesz świat idąc za pragnieniami ciała? Dlaczego nie umartwiasz głodu i popędów ciała, umiejętnie podsycając głód i tęsknotę własnej duszy? Przecież, kiedy twoje życie dobiegnie kresu, nikt po drugiej stronie nie zapyta Cię: Ile zostawiłeś po sobie? Tym będzie fascynował się świat. I to przez krótką chwilę. Tymczasem Niebieski sędzia, niemający względu na osobę, czyli traktujący wszystkich jedną miarą, fundamentalną zasadą Królestwa Bożego tj. Miłością, zada ci jedno pytanie: Ile ze sobą przyniosłeś? Sługa Boży Abp Fulton Sheen stwierdza: w drodze do Bożego tronu sprawiedliwości dusza ludzka będzie posiadać tylko taki ładunek, jaki człowiek może ocalić z tonącego okrętu – swe dobre czyny dokonane na chwałę Bożą.
I tak oto w naszych rozważaniach dotarliśmy do końca. Jesteśmy jak niegdyś Apostołowie po zmartwychwstaniu Jezusa nad jeziorem Genzaret. Przychodzimy, by w Jego obecności ogrzać się i posilić, ponieważ długa przed nami droga a nasza misja zaczyna się na nowo. Na nowo odkrywszy, że czuwać to realizować drogę ku świętości poprzez życie modlitwy, praktykowaniu cnót i wzrost w łasce, masz podjąć powierzony ci przez Pana trud apostołowania. Masz troszczyć się o głęboką wiarę trwających przy Chrystusie, szukać i podprowadzać pod Jego krzyż uwikłanych w grzech. Zaś wszystkim, bez wyjątku, upraszać dobrą śmierć wołając z sercem pełnym cnoty nadziei ku Niebieskiej Matce: Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.