Reportaże i zdjęcia » XVI Regionalny Dzień Skupienia u św. Mikołaja - 1.12.2018

Po raz szesnasty u Świętego Mikołaja !...

              Pragniemy Święty Mikołaju bardzo pięknie podziękować za Twoje Ewangeliczne życie, życie wypełnione prawdą, czynem i miłością. Podziękować za Twoją współpracę przy kolejnym Dniu Skupieni a i zgromadzeniu setek pielgrzymów Apostolstwa Dobrej Śmierci nie tylko z diecezji bielsko –żywieckiej, sąsiednich archidiecezji i diecezji ostrawsko-opawskiej z Republiki Czeskiej w Pierśćcu; aby w miejscu twojego kultu, mocą modlitwy , w czasach pełnych niepokoju na świecie, Europie, w naszych rodzinach, naszych sercach odpierać ataki złego ducha . Podziękowanie kierujemy też ks. Zbigniewowi Paprockiemu kustoszowi Sanktuarium za włączenie się sercem w tworzenie niezwykłej Bożej atmosfery adwentowego dnia skupienia.

              Uroczystości rozpoczęły się ciepłym i serdecznym powitaniem, modlitwą, przybliżeniem sylwetki Świętego Mikołaja ,świadectwami, i uroczystą Mszą Świętą, której przewodniczył ks. biskup Roman Pindel Ordynariusz naszej diecezji w asyście ks. Grzegorza Górnika dyrektora krajowego ADŚ, ks. Marcina Wróbla moderatora diecezjalnego i kilkudziesięciu kapłanów.

`             Święty Mikołaj zatroszczył się o wszystko. Bogactwo słowa Bożego i homilia otworzyły przed nami drogę do Nieba. Te słowa: „Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie , abyście mogli stanąć przed Synem Człowieczym” zostaną już w naszym sercu na zawsze. Wierzymy, że pomoże nam w tym czuwaniu i w modlitwie Matka Najświętsza i św. Mikołaj. Boże jesteś nieskończenie miłosierny, że dałeś nam swoją Matkę i św. Mikołaja, który wśród tylu świętych słynie ze swojej niepojętej dobroci. To cud, że zadomowił się tutaj na tej pięknej beskidzkiej ziemi i od wieków darzy łaskami, o czym mówią przejmujące świadectwa osób, które zostały wysłuchane i uzdrowione. Świadectwo, którym w tym dniu dzieliła się Magda, zona, matka trojga dzieci, gdzie najmłodszy ich syn Ignaś „ po wizycie” u św. Mikołaja w Pierśćcu cudem wraca do zdrowia, można przeczytać na stronie internetowej www.apostolostwods.pl

              Wzruszająco ks. biskup ukazał adwentowy czas , w nim zapowiedzianą przed wiekami Niewiastę – Maryję! Rozbudził w naszych sercach radość, że z Maryją adwent to najpiękniejszy czas , czas modlitwy, czuwania i otwierania serc dla Pana. Zaprosił każdego z nas do bycia artystą, malarzem, który swój talent rozwija, szuka tego co najpiękniejsze, używa pięknych barw by dzieło zachwycało. Nasze życie też powinno być piękne, powinno zachwycać , powinno stawać się dla innych żywą ikoną godną do naśladowania. Homilia biskupa była jak refleksyjna podróż przez życie chrześcijanina, który szuka Boga, pragnie Go odnajdywać, który pragnie malować obraz swojego życia barwami dobroci, miłości i głębokiej wiary.

              Zapach świętości tego Niezwykłego Świętego rozchodził się po całej świątyni i gromadził się w każdym sercu. Tego dnia w tym uświęconym miejscu, w tej niezwykle pięknej i radosnej atmosferze zapewne modlitwy całe Niebo było z nami. Nami.

              Już po raz dziesiąty , Kapituła Nagrody Świętego Mikołaja w dowód uznania, szacunku i wdzięczności przyznała Statuetki św. Mikołaja. U stóp słynącej łaskami figury bp Roman Pindel: statuetki świętego wręczył: księdzu .kan. Marianowi Brańka, proboszczowi parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Zebrzydowicach, a także zelatorkom ADŚ: Mari Filek z parafii św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Andrychowie, Danucie Cierluk z parafii św. Maksymiliana w Bielsku-Białej Aleksandrowicach, , Bernadecie Maryniak z parafii Św. Anny w Ustroniu Nierodzimiu oraz chórowi Laudate Dominum z parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Skoczowie.

Lidia Wajdzik adś

1 grudnia 2018

 

Świadectwo Lidii

Ja nazywam św. Mikołaja "Onkologiem z Nieba". 18 lat temu, siedząc w pierwszej ławce w Sanktuarium Pierścieckim, ze łzami w oczach prosiłam św. Mikołaja, uproś mi u Boga łaskę zatrzymania rozwoju choroby nowotworowej w lewej nodze. Guz pod kolanem, wielkości małego orzecha włoskiego, drugi w okolicy ścięgna Achillesa utrudniał chodzenie. Trzy miesiące wcześniej zostałam mianowana Naczelnikiem Wydziału Kultury, Sportu, Turystyki, Informacji do tego dochodziły jeszcze programy unijne. Odpowiedzialna praca. Do pracy dojeżdżałam nie zawsze samochodem, dochodziły delegacje, a dolegliwości coraz bardziej się potęgowały. Młodszy syn rozpoczął studia. Po ludzku wszystko zapowiadało się dobrze. Niestety diagnoza lekarska zabrzmiała fatalnie. Lada dzień może nastąpić paraliż stopy - dodał lekarz. A to wszystko działo się tuż przed wigilią, Świętami Bożego Narodzenia. Jak ukryć smutek przed mężem, synami i synową w wigilijny wieczór. Jak im powiedzieć, że moje życie niedługo się skończy. Ale potężny Onkolog z Nieba zainterweniował, przyszła łaska od Boga. Tak jak prosiłam - się stało. Rozwścieczone guzy uspokoiły się i jakby lekko się zmniejszyły. Od 18 lat żyję na „kredycie" Bożego Miłosierdzia. Spełniam obietnice dane św. Mikołajowi, że będę w tym Sanktuarium rok rocznie organizować Regionalne Dni Skupienia Apostolstwa Dobrej Śmierci. Kilka set osób ze wspólnoty, każdego roku, zawsze w sobotę przed adwentem uczestniczy w tym wydarzeniu. Tego roku - 1 grudnia odbył się już XVI Dzień Skupienia. Wspólnota rozmiłowała się w św. Mikołaju i wielu z nich doświadczyło i przekonało się, że św. Mikołaj - Wielki Dobrodziej, Przemożny Orędownik, Cudotwórca, jak brzmi w Litanii, w skuteczny sposób nie tylko leczy zbolałe ciało, ale rozwiązuje problemy w rodzinach, uprasza łaskę nawrócenia i przemiany, a nawet uprasza laskę dobrej śmierci. Zapewne św. Mikołaj, uśmiechając się, mówi do mnie: to nie moja zasługa, ale głęboka wiara w Boga, uratowała Ci nogę. Wierna Bogu i Dobrodziejowi... św. Mikołajowi ....lidia

Świadectwo Magdaleny

Szczęść Boże, mam na imię Magdalena, jestem żoną od 13 lat oraz matką trójki dzieci. Mój trzeci, najmłodszy syn urodził się zdrowy, jednak w wieku półtora roku miał zaplanowaną drobną operację chirurgiczną. Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Wcześniej oddaliśmy tą operację Bogu podczas Mszy świętej, jednak po dwóch tygodniach od operacji dziecko zagorączkowało (6 sierpnia 2016). Początkowo lekarze zdiagnozowali przeziębienie, dziecko dostało jeden, potem drugi i trzeci antybiotyk jednak żaden z nich nie pomagał. Znalazło się w szpitalu pediatrycznym w Bielsku. Niestety jego stan nie był dobry ciągła, bardzo wysoka, prawie 40 stopniowa gorączka nie dawała się zbić, a kolejne generacje antybiotyków nie dawały żadnego efektu. Diagnozy nic nie wykazywały. Dziecko przeniesiono do Szpitala Klinicznego w Ligocie, tam poddano kolejnej serii badań i antybiotyków, wykonano badania w kierunku białaczki, nowotworów, wirusa HIV... wszystkie jednak były nietrafione. W końcu po czterech tygodniach poszukiwań synek znalazł się w szpitalu w Sosnowcu, tam zapadła diagnoza: młodzieńcze idiopatyczne zapalenie stawów postać uogólniona. Wówczas zupełnie nie wiedziałam co to za choroba, jednak wkrótce przekonaliśmy się jak bardzo jest to trudne schorzenie. Ignaś dostał bardzo wysokie dawki sterydów oraz leków immunosupresyjnych to zatrzymało jego wzrost. Nie przyniosło jednak oczekiwanych efektów. Jego stawy skokowe były bardzo opuchnięte, zablokowane tak, że nie mógł chodzić, a stany gorączkowe nie ustępowały. Pojawiały się także wysypki. Sytuacja ta trwała przez kilka miesięcy, prawie rok, wówczas lekarze zadecydowali, że dziecko nie może już dłużej przyjmować tak wysokich dawek sterydów i zostało przyjęte do programu lekowego- leczenia biologicznego, to bardzo nowoczesne i bardzo drogie leczenie, synek zakwalifikował się na nie. Leczenie to pomogło mniej więcej w 50- 70%, opuchlizny co jakiś czas malały lub zupełnie zanikały, jednak pojawiały się często na nowo i doprowadzały także do blokady stawów tak, że synek miał trudności z poruszaniem się. Do tego lekarze musieli zupełnie wyłączyć sterydy, co przyniosło następujący efekt: okazało się: że dziecko ma liczne nietolerancje pokarmowe i alergie, które doprowadziły do tego, że większość zwyczajowo jedzonych przez nas pokarmów nie przyjmowało. Pojawiły się silne, przewlekłe biegunki. Stanęliśmy w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ poważne ograniczenia w jedzeniu sprawiły, że właściwie nie było co dawać dziecku zjeść. To był okres mniej więcej grudnia zeszłego roku. Ponadto synek z powodu przyjmowania leków immunosupresyjnych, które silnie oddziałują na odporność bardzo łatwo zapadał na różnego rodzaju infekcje, a to dyskwalifikować go z przyjmowania leczenie. Stawy znów zaczęły poważnie puchnąć, błędne kolo bylo trudne do zatrzymania. 4 lutego 2018 roku czekała nas kolejna wizyta w Sosnowcu, tym razem jak zwykle u reumatologów jak również u gastrologów, którzy mieli podjąć decyzję co dalej z naszym dzieckiem. Właściwie rozkładali bezradnie ręce. W przeddzień tej wizyty napisałam do paru najbliższych znajomych prośbę o modlitwę, aby lekarze podjęli dobre decyzje. W odpowiedzi jedna z osób, Pani Lidia Wajdzik, napisała do mnie, abym, skoro jedziemy już na dwie wizyty lekarskie, pojechała jeszcze na trzecią do Pierśćca do Sanktuarium Świętego Mikołaja. Znałam to miejsce wyłącznie z nazwy, wiedziałam, że jest tam Sanktuarium Świętego Mikołaja, ale nic poza tym. Było to dla nas karkołomne zadanie, by w tym dniu pojechać do Pierśćca, zrobiliśmy jednak wszystko, by tak się stało. Spóźniliśmy się, weszliśmy na Mszę Świętą w trakcie Ewangelii, to był poniedziałek. Głęboko dotknęły nas słowo jakie wówczas popłynęły z liturgii dnia: Pan Jezus przechadzał się wśród ludzi, a każdy kto się go dotknął, został uzdrowiony. Podczas Komunii Świętej mąż wziął synka na ręce, a gdy przyjął Pana Jezusa i trzymał go jeszcze w ustach, złożył pocałunek na policzku synka, aby niejako dotknąć Ciałem Chrystusa ciało naszego synka. Potem pozostaliśmy jeszcze na modlitwie do świętego Mikołaja, gorąco prosząc o Jego wstawiennictwo, jak również podeszliśmy do figury i potarliśmy o nią piżamkę naszego synka. Tamtego dnia nic szczególnego się nie wydarzyło, jednak mijały dni, tygodnie, miesiące i nagle zorientowaliśmy się, że u naszego synka nie ma żadnych objawów choroby! Od tamtego czasu ani razu jego nogi nie spuchły, nie zostały zablokowane nie ma już też żadnych stanów gorączkowych. Co więcej, pod koniec lipca bieżącego roku aż do końca listopada, zaczęła się seria drobnych przeziębień i infekcji, które znów zdyskwalifikowały synka z leczenia biologicznego oraz przyjmowania leków immunosupresyjnych. Owszem przyjmował je, ale bardzo rzadko, przez 4 miesiące powinien był być na leczeniu biologicznym około 9 razy a był tylko 3. Metotreksat powinien przyjmować w każdy poniedziałek,  a przyjął 4 razy. Pomimo tego, że leczenie zostało w tak wielkim stopniu ograniczone, żadne objawy choroby nie wróciły! Ponieważ nie mamy jeszcze potwierdzenia lekarskiego i jest je trudno uzyskać ze względu na charakter choroby prosiłam Pana Boga o znak potwierdzający uzdrowienie. Podobnie jak uczynił to Biblijny Gedeon. Umówiłam się z panem Bogiem, a było to mniej więcej w kwietniu, że proszę go o znak białej gołębicy. Chciałabym ją zobaczyć w jakiejś znaczącej sytuacji, abym miała pewność, że Ignaś jest uzdrowiony. Jednak mijały tygodnie, a znak nie był mi dany. Pod koniec maja, pewnego wieczoru rozmawiałam przy pracy w sercu z Panem Jezusem. Mówiłam Mu, że bardzo pragnę, aby dał mi znak białej gołębicy, ale jeśli inna jest jego wola to ja ją przyjmuję. Chciałam jednak, aby wiedział, że jest to dla mnie bardzo ważne i czuję, że jest mi bardzo potrzebne. Poprosiłam Go nawet, aby w trakcie wieczornej modlitwy dał mi ten znak, pomyślałam sobie, że będę czytała Biblię w wybranym miejscu i może na trafię na fragment, w którym będzie opisany właśnie ten znak. Teraz oceniam, że było to z mojej strony infantylne i bezczelne. Później jednak zapomniałam o tej umowie. Mamy z mężem zwyczaj, że codziennie siadamy w naszej sypialni do modlitwy uwielbienia. Modlimy się modlitwą równoczesną,  włączamy sobie z telefonu podkład muzyczny, jakąś pieśń uwielbienia. Mąż zawsze to robi i odkłada telefon na bok zamykając go tak, by nas nie rozpraszał. Tego dnia, gdy zaprosiłam męża do modlitwy, poprosił mnie bym wyjątkowo została na dole, usiedliśmy w salonie przy stole, mąż jak nigdy przedtem włączył nieco inną muzykę, pieśń do Ducha Świętego. Nigdy też tak nie czynił, ale tym razem położył otwarty telefon na stole przed nami. Kiedy zaczęliśmy się modlić nagle zobaczyłam, że na ekranie jest piękna biała gołębica. Przypomniałam sobie to, o co prosiłam tego wieczoru Pana Jezusa, doświadczyłam wielkiego pokoju serca i radości z tego, że dał mi znak o którego prosiłam. Ufam, że Pan, za wstawiennictwem Świętego Mikołaja, dotknął uzdrowieniem naszego syna chwała Mu za to!

Magdalena Piekarczyk.