Reportaże i zdjęcia » Pielgrzymka do Matki Bożej Królowej Pokoju - październik 2016

Pielgrzymka do Matki Bożej Królowej Pokoju

„Przybyłam tu jako Królowa Pokoju
i chciałam was ubogacić swoim
macierzyńskim pokojem”
25.07.1990 r.

W dosyć chłodne i pochmurne południe dnia 06.10.2016r. wyruszyła ze Skoczowa pielgrzymka do tronu Królowej Pokoju do Medjugorja. Wcześniej miejscowi uczestnicy pielgrzymki wzięli udział we Mszy św. sprawowanej przez ks. Wojciecha Tyczyńskiego, duchowego opiekuna całej pielgrzymki. Z bożym błogosławieństwem czterdzieści cztery osoby w wieku od kilkunastu do przeszło osiemdziesięciu lat, wybrało się by u tronu Królowej Pokoju złożyć wszystkie swoje problemy, niepokoje, troski, radości ale także by móc podziękować za każde dobro otrzymane przez jej ręce. Wielu bowiem uczestników pielgrzymowało do Medjugorja już po raz kolejny.
Podróż nasza od pierwszej chwili była znaczona gorliwą modlitwą wszystkich jej uczestników. Różaniec jak i inne modlitwy kierowane w niebo w przeróżnych intencjach, także tych wymagających natychmiastowego zaangażowania wszystkich uczestników (SOS modlitewne), dzięki inspiracji diecezjalnej zelatorki ADŚ p. Lidii towarzyszyły nam nieustannie przez wszystkie te dni .
Trasa pielgrzymki prowadziła przez Kahlenberg w Wiedniu. Kahlenberg to wzgórze (483 m. n.p.m.) z którego w roku 1683 król Jan III Sobieski dowodził bitwą zjednoczonymi wojskami Polski, Austrii i Niemiec, przeciw przeważającym liczebnie wojskom Państwa Osmańskiego, bitwą która ocaliła chrześcijańską Europę i jej kulturę przed zalewem islamu.
Na wzgórzu tym znajduje się kościół pod wezwaniem św. Józefa, Polskie Sanktuarium Narodowe, który jest polską enklawą na terenie Austrii., jest „symbolem wolności wywalczonej nie tylko siłą militarną, ale wiarą, nadzieją i miłością tego, co czyni człowieka w pełni człowiekiem” . W kościele tym nasz opiekun duchowy z naszym udziałem sprawował ofiarę mszy św. po czym wyruszyliśmy w dalszą drogę na południe Europy.
Nocą przejeżdżaliśmy przez Austrię, Chorwację, przekraczaliśmy granicę chorwacko-bośniacką i rano około godziny 9-tej dotarliśmy do Medjugorja. Po serdecznym powitaniu nas przez gospodarzy zostaliśmy zakwaterowani w bardzo miłym i przytulnym pensjonacie, około dwadzieścia minut drogi pieszej od sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju.
Medjugorje, mała miejscowość położna w górach Dynarskich, w Bośni-Hercegowinie. Trzydzieści pięć lat temu była nikomu nieznaną, małą, bardzo biedną wioską,. Rozgłos uzyskała dzięki objawieniu się Matki Bożej kilku dzieciom z pobliskiego przysiółka Bijakovići. Objawienia te trwają tu nadal od 1981 roku.
Pierwszego dnia naszego pobytu w Medjugorje uczestniczyliśmy w koncelebrowanej mszy św. w kaplicy, w pobliżu sanktuarium. Tam każdego dnia o godz. 13-tej odprawiana jest Msza św. w języku polskim dla polskich pielgrzymów. Po południu od godziny 17-tej przeżywaliśmy radosne spotkanie z Matką Bożą Królową Pokoju poprzez modlitwę różańcową odmawianą w wielu językach, uczestniczenie w koncelebrowanej, z udziałem wielu księży mszy św. oraz włączenie się w rozważania prowadzone podczas modlitwy o nawrócenie i uzdrowienie. Już pierwszego dnia wchłonęła nas atmosfera modlitwy, radości i pokoju, która jest wszechobecna w Medjugorje. Po adoracji Krzyża radośni, szczęśliwi i wyciszeni wróciliśmy do pensjonatu.
Nasz program pielgrzymkowy był realizowany w zależności od pogody. Toteż, gdy następny poranek powitał nas niebieskim kolorem nieba i radośnie świecącym słońcem wyruszyliśmy na dróżki różańcowe na górę Crnica zwaną też Górą Objawień, gdzie 25. czerwca 1981r., w miejscu zwanym Podbrdo, ukazała się dzieciom Matka Boża (wejście na tę górę w okresie przed i podczas wojny narodowej było zabronione, była ona otoczona drutem kolczastym i pilnowały jej posterunki wojskowe). Stacje tajemnic różańcowych to dużych rozmiarów płaskorzeźby wykonane w miedzi, osadzone w skale. Rozmyślania poszczególnych tajemnic różańcowych prowadzone były przez uczestników pielgrzymki.
Słońce przygrzewało solidnie. Czasami jakieś skarłowaciałe drzewo rzucało nieco cienia na drogę. Stacje prowadziły stromo w górę. Droga nierówna, usłana ostrymi, czasami bardzo dużymi odłamkami skalnymi a na tej drodze rozmodleni pielgrzymi (nie tylko nasi). Wielu z nich tę drogę pokonywało bez obuwia, boso. W większości byli to młodzi ludzie: młodzież, mężczyźni i kobiety w sile wieku. Można by zadać pytanie dlaczego?, po co to?. Wystarczyło spojrzeć w twarze tych ludzi, po których czasami spływały łzy. Tam była odpowiedź: szacunek dla miejsca, na którym „stanęła” Królowa Pokoju, pokora wobec Tej, która obrała sobie właśnie to miejsce, chęć ofiary, zadośćuczynienie za uproszoną łaskę albo czasami rozpaczliwe wołanie o pomoc. Ci ludzie zainspirowali mnie do głębokiej refleksji, nie ostatniej zresztą na moim pielgrzymim szlaku.
Na górze tej pomiędzy tajemnicami bolesnymi a chwalebnymi stoi dużych rozmiarów figura Matki Bożej Królowej Pokoju, wykonana z białego marmuru. Figurę tę ufundowało małżeństwo koreańskich biznesmenów, którzy u Matki Bożej w Medjugorje uprosili dar rodzicielstwa. Opowiadano mi, że jeszcze parę lat temu, wzdłuż dróżek różańcowych, na odłamkach skalnych umieszczone były zdjęcia dzieci, których rodzice uprosili u Matki Bożej w Medjugorje dar rodzicielstwa. Ta, która przyszła jako Królowa Pokoju wsłuchuje się we wszystkie nasze potrzeby i reaguje jak matka. Prawie przy każdym swoim orędziu wypowiada słowa: „jestem waszą Matką”, a któż lepiej od matki rozumie czym jest dar rodzicielstwa?
Po południu ponownie uczestniczyliśmy jak i każdego następnego dnia w spotkaniu na modlitwie różańcowej, Mszy św. oraz w modlitwach o nawrócenie i uzdrowienie w kościele parafialnym w Medjugorje lub też przed ołtarzem polowym, w zależności od warunków pogodowych.
Dzień czwarty naszej pielgrzymki to niedziela, którą rozpoczęliśmy mszą św. w języku polskim. Tym razem nie w kaplicy obok kościoła lecz ze względu na duża liczbę pielgrzymów z Polski w dużej sali za kościołem. Ponieważ i w tym dniu pogoda była wymarzona postanowiliśmy odprawić Drogę Krzyżową na górę Križevac (ta góra i przed wojną narodową była dostępna dla pielgrzymów). Wejście na tę górę jest prawdziwą drogą krzyżową. Wysokość powyżej 500.m., podejście strome, skaliste, długie i w piekącym słońcu. Nasza pielgrzymka podzieliła się na dwie grupy. Znaczna większość poszła odprawić Drogę Krzyżową na Križevac, zaś kilkanaście osób nie czujących się na siłach odprawiało ją przy stacjach na dole. Rozmyślania przy stacjach Drogi Krzyżowej na dole jak i sama Droga Krzyżowa poświęcona była dzieciom poczętym, którym aborcja przerwała życie.
Na parę chwil usiedliśmy przy ogromnej figurze Chrystusa Zmartwychwstałego w pobliżu stacji Drogi Krzyżowej, którą przed chwilą przeszliśmy. Figura odlana jest z brązu. Z prawego uda tej figury spływa co jakiś czas, widoczna dla wszystkich, kropla wody. Badania wykazały, że jest to zwykła woda. Skąd się tam bierze nie wiadomo. Pielgrzymi przecierają te miejsca chusteczkami. Dla mnie w tym momencie nie było ważne czy ta woda ma jakieś specjalne właściwości, czy też nie, ale ważne było, że Zmartwychwstały Chrystus, demonstracyjnie wielki, dominuje nad swoją Drogą Krzyżową, jakby chciał nam pokazać, że i my kiedyś „staniemy ponad” naszymi bólami i cierpieniami. Tu naładowałam swój akumulator nadziei.
Czekając na tych, którzy poszli na Križevac postanowiliśmy odmówić różaniec w obronie dzieci poczętych. Pani Lidia wyciągnęła specjalny różaniec, poświęcony u Matki Boskiej Brzemiennej w Guadeluppe w Meksyku. Każdy paciorek był przejrzysty i zawierał w sobie coś co wyglądem przypominało kilkutygodniowe dziecię w łonie matki. Już sam widok różańca pobudził mnie do refleksji nad cudem życia. Trzymaliśmy ten różaniec w cztery osoby, każda trzymała inną dziesiątkę i przesuwaliśmy paciorki tego różańca. Nie potrafię opisać co w tym momencie przeżywałam ale jedno wiem na pewno, że jest nas wielu, dla których jedynym Panem nad życiem i śmiercią jest tylko Bóg i tylko on może decydować o życiu lub śmierci człowieka. Zaś obrona ludzkiego życia jest obowiązkiem każdego człowieka, niezależnie od jego światopoglądu.
Dzień zakończyliśmy jak i w poprzednie dni wspólną modlitwą różańcową w różnych językach, mszą św., modlitwami o uzdrowienie i uwolnienie.
Zwiedzenie Dubrownika było również w programie naszej pielgrzymki. Wykorzystując passę dobrej pogody pojechaliśmy następnego dnia, do Perły Adriatyku jak nazywany jest Dubrownik i zwiedzaliśmy stare miasto, które jest jednym wielkim zabytkiem, otoczonym potężnymi murami obronnymi. Nasza przewodniczka po tym mieście, z pochodzenia Polko-Bośniaczka, była inteligentna, elokwentna i bardzo dowcipna. W kościele św. Błażeja, który jest patronem tego miasta, uczestniczyliśmy we mszy św. celebrowanej przez naszego opiekuna duchowego, po której każdy z nas otrzymał błogosławieństwo św. Błażeja.
W jedno przedpołudnie odwiedziliśmy grób Ojca Slavko Barbaricia, który był opiekunem duchowym widzących. Zapaliliśmy znicz na jego grobie i odmówiliśmy krótką modlitwę. Spotkaliśmy się również z panią, z pochodzenia Polką, aktualnie mieszkającą w Niemczech i każdego roku przyjeżdżającą na kilka tygodni do Medjugorje. Zarówno w Niemczech jak i w Medjugorje zaangażowana jest w ruch obrony życia dzieci nienarodzonych. Po świadectwie swego życia pojechaliśmy z nią do Tichaliny, gdzie znajduje się sanktuarium Matki Boskiej Brzemiennej, zwanej też Matką Boską Medjugorską. Figura jest wyjątkowej piękności, nigdy nie była w Medjugorje ale widzący stwierdzili, że ta figura jest najbardziej podobna do wizerunku Matki Boskiej, która im się objawia. W Michalinie uczestniczyliśmy we Mszy św., odprawionej przez naszego opiekuna i wczesnym popołudniem wróciliśmy do domu, idąc na godzinę 17-tą na spotkanie z naszą Matką. Tego wieczora uczestniczyliśmy także w różnojęzycznej adoracji Najświętszego Sakramentu.
Mieliśmy również spotkania z osobami ze Wspólnoty Wieczernika oraz Wspólnoty Oaza Pokoju. W jednej Wspólnocie małżeństwo z Ameryki, Patryk i Nancy dało świadectwo ich długiej, bo 27 lat trwającej i bardzo skomplikowanej drogi do Boga. W drugiej Wspólnocie dwóch młodych mężczyzn, jeden z nich był Polakiem a drugi Bośniakiem, mówili o swojej drodze ku wyzwoleniu od uzależnienia.
Ostatni dzień pielgrzymki prowadził nas do chorwackiego Lourdes, gdzie w wysokogórskiej scenerii, w grocie podobnej do groty w Lourdes uczestniczyliśmy we Mszy św., celebrowanej przez naszego opiekuna. Grota powstała w pierwszych latach XX w., z inspiracji jednego z miejscowych proboszczów, który wróciwszy z pielgrzymki do Lourdes stwierdził, że okoliczne góry są idealnym tłem dla tak zbożnego dzieła. Rzeczywiście, otaczające grotę skaliste urwiska są imponujące i piękne.
Po Mszy św. pojechaliśmy na Makarską Riwierę. Trasa prowadziła zboczem skalistych, wysokich gór, nad brzegiem Adriatyku. Widoki przepiękne na lazurowy Adriatyk i setki wysp i wysepek ciągnących się wzdłuż wybrzeża. Natura ukazała nam się w całej swej krasie i pobudziła do refleksji nad tym: czym jest człowiek, że tak piękne dzieła stworzył dla niego Bóg.
Na plaży nad Adriatykiem kilka godzin odpoczynku przed wyruszeniem w kierunku Skoczowa, gdzie przybyliśmy w godzinach rannych. Po Mszy św. odprawionej w kościele Podwyższenia Krzyża św. rozjechaliśmy się do naszych domów.
Podczas pielgrzymki spotkałam wielu ludzi, którzy swoją postawą pobudzali mnie do refleksji nad samą sobą. To przez nich przemówiła do mnie Matka Boża Królowa Pokoju.

K.K.