Teksty homilii » Homilia ks. Romana Siatki na XIII Regionalnym Dniu Skupienia ADŚ w Hałcnowie 25.05.2012
Homilia ks. Romana Siatki na XIII Regionalnym Dniu Skupienia ADŚ w Hałcnowie 25.05.2012
Drogie Siostry i Bracia – Gromadzimy się ponownie w tym miejscu, z tak wieloma wspólnotami Apostolstwa Dobrej Śmierci w bardzo dostojnym momencie. W tym roku mija bowiem 25 lat od zatwierdzenia naszego Stowarzyszenia przez ówczesnego Prymasa Polski, Ks. Kard. Józefa Glempa. Jest więc to jedno z tych naszych regionalnych spotkań, kiedy chcemy dziękować Bogu za dar istnienia Apostolstwa.
Wspólne spotkanie, a tym bardziej rocznicowe – to nie tylko okazja do modlitwy, do świętowania, ale też wspominania, podsumowania. Mijające lata skłaniają do zadumy i refleksji. Każą też postawić odważne pytania i próbować na nie odpowiedzieć. W takiej właśnie przełomowej chwili znajdujemy się my, członkowie ADS, kiedy mija ćwierć wieku naszej obecności duszpasterskiej w Polsce.
Pozwólcie mi zatem, że akurat dzisiaj poruszę kilka tematów, które będą bliskie nie tylko nam, Członkom Apostolstwa, ale zapewne także wszystkim, dziś tutaj obecnym. Nie będzie to – ani rachunek sumienia dla niepokornych, ani też – bukiety pochwał dla zasłużonych. Nie będę chylił przed Wami czoła w geście dziękczynienia, ani też nie będę unosił wysoko głowy, jako wyraz przechwałki czy dumy... Przy okazji naszego regionalnego Dnia Skupienia, chciałbym zrobić nieco inną refleksję – poruszyć Wasze myślenie i wspomnieć o kilku ciekawych aspektach naszego duszpasterstwa – byście samo mogli zobaczyć – jak niekiedy opatrznie może być ono rozumiane, albo wręcz przeakcentowane. Zresztą, posłuchajcie lepiej sami.
Zauważam niekiedy, jak niektórzy, słysząc, że istnieje takie Apostolstwo, uświadamiają sobie na nowo, że życie – tak naprawdę – jest kruche i przemija. Ciągle się zmienia, płynie naprzód... To ważna prawda, i dobrze, że tak się dzieje, gdy serca w tym temacie się poruszą. Wiemy przecież, że tutaj, na ziemi, życie zakończy się kiedyś w chwili śmierci... Dlatego też bywa, że słyszę, jak niektórzy zdobywając się na te niełatwą refleksję o śmierci – mówią, że chcieliby – uwaga – umrzeć szybko, bezboleśnie. Np. w wypadku, albo we śnie.
I tu czyha pierwsza pułapka, bo nie jesteśmy Apostolstwem szybkiej śmierci, ale dobrej śmierci. I całe szczęście!... Nie uczymy – jak umrzeć szybko, ale mówimy, że trzeba zaufać Bogu do końca. On wie, który dzień i godzina będą najlepsze, by odwołać nas do wieczności. To on dał nam życie i On je kiedyś odbierze. Są niekiedy także i takie osoby, które w naszym Apostolstwie szukają dla siebie dobrego zabezpieczenia. I niestety – myślą przy tym jedynie po ludzku... w jaki konkretnie sposób – Powtarzają np. wielokrotnie, że należeć do naszego Apostolstwa, to taka niezawodna lokata – na wieczność.
Owego niezawodnego szczęścia upatrują nierzadko w obrazku noszonym w portfelu – „duchowe SOS” – jestem katolikiem... Zapewne taki obrazek w swoim portfelu nosi wielu z Was, i ja także go noszę... Spotkałem jednak niedawno Pana, który po moich niedzielnych kazaniach – z rozbrajającą szczerością, powiedział mi, że ten obrazek to dla niego ostatnia deska ratunku... I tu muszę kolejny raz powtórzyć – „Niestety”: Ten obrazek nas nie ochroni, obrazek może jedynie posłużyć w uzyskaniu dla siebie pomocy. Chroni nad dopiero wstawiennictwo Maryi.
Przydarzyła mi się także taka sytuacja, gdy bardzo pobożna Pani powiedziała mi, że nasz pamiątkowy dyplomik stał się dla niej paszportem do nieba – i że nieustannie go ze sobą nosi – bo przecież „nigdy właściwie nie wiadomo, kiedy św. Piotr nas zawoła”. I tutaj muszę kolejny raz powtórzyć: „Niestety nie”. My, żadnych paszportów nie rozdajemy. Jeśli już, to przypominamy o drogowskazach ewangelicznych. A te są dla każdego z nas jasne, czytelne, bo zapisane w przykazaniach i przypowieściach. Prawdopodobnie też zasmucę niektórych, jeśli dodam, ze ADS nie rozdaje żadnych biletów do nieba. Niestety, nie organizujemy też podróży na tamten świat, ani tym bardziej – choćby wycieczki – by się może nieco rozejrzeć po krainie życia wiecznego, i utwierdzić, że warto zawitać tam na nieco dłużej... Dlaczego akurat dziś takie moje słowa? By nie zapominać, że w sprawach najważniejszych trzeba mówić wyraźnie. Podstawowa prawda, o której przypominamy w ADS, to taka, że po życiu na ziemi rozpoczyna się życie wieczne. Tak właśnie obiecał nam Jezus, kiedy powiedział: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Idę przygotować Wam miejsce.” Jak dziś ludzie rozumieją to mieszkanie. Jak je sobie wyobrażają. I jaką znajdują drogę?
W tym pytaniu – o mieszkanie w niebie – wcale nie chodzi o dobrze urządzone M-5 z pięknym ogrodem, tarasem i basenem. Nie stylowe meble, kuchnię full–wypas czy kominek, ale raczej chodzi: o sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym... O łaskę uświęcającą, serca wierne Bogu, zasłuchane w słowa Ewangelii i powtarzające w rytm różańca anielskie „Bądź pozdrowiona...” Jezus wielokrotnie zapowiadał – że przygotował każdemu miejsce w Domu Ojca. To znaczy – budził nadzieję, i umacniał wiarę, że rzeczywiście „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, jak wielkie dobra przygotował Bóg tym, którzy go miłują”. Na ziemi jesteśmy jedynie pielgrzymami. Nie należymy do tego świata, chociaż poruszamy się w nim. Każdy dzień to nieustanna wędrówka. I dodajmy sobie szczerze, wędrówka wcale nie taka łatwa. Ale utrudzony pielgrzym niekiedy potrzebuje się zatrzymać, aby wzmocnić... Stąd też właśnie nasze rekolekcje, dni skupienia, spotkania. W tak wielu parafiach Polski są sprawowane comiesięczne Msze – z intencją: za żyjących i zmarłych członków Apostolstwa. Liczne adoracje i czuwania, wiele nabożeństw i pielgrzymek. To wszystko po to, by stale pamiętać o biegu i o szczęśliwej mecie, do której zmierzamy – do Bram nieba.
Zostaje przy tym jednak ważna sugestia, jakby ostrzeżenie, albo przypomnienie. Dla niektórych być może droga do mieszkania Ojca w niebie niepotrzebnie wiedzie przez długi korytarz. Korytarz czasem ciemny i zupełnie zbędny. Takim korytarzem mogą być błędy albo słabości, których jeszcze nie oddali Bogu, albo których nie przemieniła Jego uświęcająca łaska. To więc zachęta, aby niepotrzebnie nie zwlekać!
Do domu Ojca w niebie nie wchodzi się po drabinie. Ale być może dla innych tą przeszkodą będzie właśnie chwiejna drabina, po której kroki będą coraz mniej pewne. Pamiętacie zapewne: mówiłem nie tak dawno o ludziach, których serca szerzej otwierają się na gusła, przesądy i zabobony, niż na Ewangelię... O ludziach, którzy zamiast do sakramentu spowiedzi pójdą raczej do wróżki, znachorki czy bioenergoterapeuty. Zamiast wziąć do ręki różaniec, chwycą za talizman, amulety czy sennik.
Warto więc na koniec zapamiętać – to, co najważniejsze, i co konieczne. Wspólnota ADS to modlitewna rodzina do której należy 450 tys. osób. Jeśli każdy z nas pamięta co dzień o 3 zdrowaśkach. To nasza duchowa siła. 5 razy w ciągu roku Stolica Apostolska daje nam okazję zyskania odpustu zupełnego. Czcimy Patronów, którzy dają przykład nie tylko szczęśliwej śmierci, ale też wartościowego życia. Ich prosimy o wstawiennictwo do Boga za nami.
Nowe wspólnoty powstają w różnych zakątkach Polski – by modlić się nie tylko za zmarłych, czy za tych, którzy się pogubili, by mieli łaskę przemiany życia i serca, lecz przede wszystkim za siebie – o dobre, szczere życie teraz, tu, na ziemi – by w ten sposób, będą wiernym Bogu, dojść kiedyś do bram niebieskiego Królestwa. Amen.