Teksty homilii » Homilia ks. Marka Kuliga - 18.03.2012 - IV niedziela Wielkiego Postu

Homilia ks. Marka Kuliga - 18.03.2012 - IV niedziela Wielkiego Postu

Umiłowani w Chrystusie Panu!
Już w starożytnej Grecji filozof zauważył, że ludzie chętniej słuchają bajek niż spraw dotyczących wprost ich życia. Zatem posłuchajcie.
W bliżej nieokreślonej wiosce żyła dobrze wszystkim znana rodzina. Żyli w tym samym miejscu od założenia wsi, dbali o swój wielki dom i o swoje pola. Z dziada pradziada osiedli na ojcowiźnie budzili mieszane uczucia. Często przychodzono do nich po radę, ale jedni zazdrościli im domu, który był ozdobą całej miejscowości. inni podziwiali nagromadzone dobra, bo byli i tacy, którzy z wdzięczności ofiarowali im swoje pola i skarby, a niektórzy podziwiali ich pracowitość i mądrość.
Niektórzy wdzięczni byli za okazaną im pomoc a byli i tacy, którzy nauczyli się żyć na ich garnuszku, bo nigdy nie odmawiali pomocy żebrakom. Przyzwyczajono się, że ci z wielkiego domu dają dobre rady, choć czasem pouczają, nawet jak ich nikt nie słucha, mimo to często korzystano z ich mądrości i pomocy. Tak płynęły lata i stulecia, aż we wsi osiadł podły i straszny zbój. Nazywano go Czerwony, niektórzy twierdzili, że od koloru szat, którymi się odziewał inni, że to ze względu na ludzką krew, którą przelewał bez litości, jeśli ktoś sprzeciwiał się jego woli. 
Czerwony czuł się bezkarny. Stróże prawa bali się jego brutalnej siły. Rządził się we wsi jak u siebie, a ci, którzy się mu przeciwstawiali ginęli bez śladu w dziwnych okolicznościach. Kiedy poczuł się na tyle mocny poszedł do wielkiego domu i zapowiedział jego mieszkańcom, że teraz on przejmuje skarby, które przez stulecia ofiarowali im ludzie i on będzie gospodarzył na gruntach, które od wieków uprawiali, ale oni niech się nie martwią, bo dostaną bochenek chleba na każdy dzień, no i z zabranego lasu drzewa na zimę trochę przywiezie, żeby mrozy dało się przeżyć. Ci z mieszkańców którzy przebąkiwali coś o maśle, serze, miodzie z pasieki czy wędlinach i kapłonach, albo przepadli bez wieści, albo nieludzko skatowani snuli się bez sił po kątach, wytykani przez innych mieszkańców wioski z komentarzem, dobrze im tak, po co się stawiali. Bo też nikomu we wsi lekko nie było, poza przyboczna drużyną Czerwonego. 
Czas płynął, Czerwony w końcu zmarł, a jego syn przejmując po ojcu władzę i marna schedę obiecał, że teraz już będzie we wsi dobrze, nawet dał kopę jaj, żeby ludzie sobie poświętowali. Kiedy jednak rządzenie mu się spodobało, kiedy okrzepł, a jego drużyna, na której swoją władzę opierał, domagała się coraz to nowych nadań, trzeba było szukać oszczędności. Zadecydował, że mieszkańcy wielkiego domu nie będą już dostawać chleba bo to go za dużo kosztuje. Kiedy ci zaczęli się obruszać, że nie taka była umowa, stwierdził, że nie on ja zawierał, a zresztą Czerwonego już nie ma, a oni i tak dostali parę jaj z tej kpy co ja wspaniałomyślnie ludowi ofiarował. Teraz on ma władzę, a prawo i sprawiedliwość jak i stare umowy nic go nie obchodzą. Poza tym, żeby mu poddanych nie buntowali, nie mogą już dzieci w wiosce nauczać ani czytania i pisania, bo to niepotrzebne marnowanie czasu, ani odróżniania dobra od zła, bo to mu tzw. pijar psuje. 
Jeśli chcą przeżyć, to niech żebrzą u mieszkańców wioski, których przez stulecia w potrzebie wspierali, a ci za łaskawą zgodą niemiłościwie panującego, mogą im oddać jedna trzecią kromki chleba. Wieśniacy przyjęli to prawo z mieszanymi uczuciami, choć dawało się między ludźmi odczuć to co Niemcy określają mianem die Schadenfreude. Taka mała radość z tego, że komuś jest gorzej niż nam. I tu można by zakończyć naszą bajkę, gdyby nie nasuwający się niczym u Marcina Wolskiego, choć nie ulubiony, ale jednak ciąg dalszy. Zadowoleni z siebie i pognębienia mieszkańców wielkiego domu obywatele nie chcieli się domyślać, że po synu Czerwonego przyjdzie następny różowy, rudy, farbowany na zielono albo też jakiś inny europejsko tęczowy i zrobi ich całkiem na szaro, a nie będzie już mieszkańców wielkiego domu, do których chodziło się po radę, chleb i pieniądze, i u których szukało się obrony i opieki znajdując wikt i opierunek kiedy szalał terror Czerwonego.
Wiem, że znowu przysporzyłem sobie bezinteresownych wrogów, ale zainspirowała mnie zeszłotygodniowa Manifa z postulatem odcinania pępowiny między Kościołem a Państwem. Cieszy fakt, że nawet ci, którzy Kościoła nienawidzą, potrafia odrzucić ideologiczne zaślepienie i czy to przez zdrowy chłopski rozum czy może przez dogłębną analizę historii nauki, prawa, ekonomii, badań naukowych i sztuki godzą się z faktem, i nie ukrywają, że to Kościół niejako zrodził i ukształtował tak Europę jak i polską państwowość i polską demokrację. A skoro Kościół jak Matkę traktują nawet jego wrogowie, to w imieniu Kościoła – Matki przypomnę jeszcze raz słowa pierwszego czytania Wszyscy naczelnicy Judy, kapłani i lud mnożyli nieprawości, naśladując wszelkie obrzydliwości narodów pogańskich i bezczeszcząc świątynię (…) szydzili z Bożych wysłanników, lekceważyli ich słowa i wyśmiewali się z Jego proroków, aż wzmógł się gniew Pana na Jego naród do tego stopnia, iż nie było ocalenia. Obserwujemy to w całym obecnym świecie, że kryzys religijności i moralności, kryzys wartości, które to sprawy bagatelizujemy prowadzą do kryzysu gospodarczego i konwulsji całych państw. W końcu napisano Dokąd kraj nie wywiąże się ze swoich szabatów będzie leżał odłogiem.
Obawiam się, że wcale nie pomału dochodzimy w Polsce do tego stanu. Tym bardziej dziwne, że w naszej historii doświadczyliśmy i rozbiorów i okupacji jak i pohańbienia i uciemiężenia po rzekomo wygranej wojnie, z jednym agresorem gdzie najlepsi synowie Ojczyzny byli mordowani przez drugiego agresora, który okazał się  wyzwolicielem, tyle, że gorszym od poprzedniego okupanta. To nasza historia, której ponoć nie warto uczyć, bo za drogo kosztuje.
Nie daj sobie narzucić zastępczych tematów, przez które stracisz z oczu to co dzieje się z Polską, to co dzieje się z twoją przyszłością. Nie ciesz się złośliwie, że teraz nauczyciele i czarni mają przechlapane, bo to oni teraz zapłacą żołd pretorianom systemu. Przecież twoje dzieci, nie będą się miały gdzie ani jak uczyć. Ale przynajmniej nie dowiedzą się, że mają szanować ojca i matkę (to jz pewnie niedługo będzie mowa nienawiści wobec rodzica A i rodzica B), nikt im nie powie, że warto żyć uczciwie a nie tylko o tym pisać, że człowiek obdarzony jest przez Boga nieśmiertelną duszą. Dzieci stłoczy się w ocalałych szkołach w 40-osobowych oddziałach z tego powodu, że jest niż demograficzny i trzeba oszczędzać, choć wg. prasowych doniesień polska gospodarka rozwija się najlepiej w Europie, a niedługo pewnie dowiemy się, że i w świecie. To jakiś kolejny cud kreatywnej księgowości, ubywa dzieci w kraju dlatego zwiększa się liczebność dzieci w klasie, lepiej niech się duszą niżby miały mądrzeć. Można jedynie ze strachem myśleć kto będzie płacił następna ratę żołdu dla Pretoria, kiedy nie da się już bardziej złupić Szkoły, Kościoła ani samorządów, może lekarze, przedsiębiorcy, robotnicy a w końcu grabarze. Wieku emerytalnego nie da się wydłużyć w nieskończoność, bo nieboszczyk nie pójdzie do roboty. 
Kiedy nie wiesz co robić, słuchaj Pana Boga, On do ciebie posyła proroków, On cały czas chce zbawić świat, nawet jeśli świat udaje, że w Niego nie wierzy. Wyjdź z ciemności fałszu, kłamstwa, nienawiści, zazdrości, uprzedzeń i nieprawości. Zbliż się do światła, które przyniósł Jezus. On nie chce cię potępić, ale zbawić. Usłysz jego słowa, naukę, którą niezmiennie głosi Jego Kościół. Przyjmij te wymagania, trudne, twarde, czasem bolesne, ale jednak dające radość i satysfakcję na ziemi a zbawienie w wieczności. 
Porzuć ciemność, swoich -grzechów, -słabości, -złych przyzwyczajeń i -ludzkiej głupoty. A nawet jeśli nie możesz porzucić swoich grzechów to żałuj za nie i wołaj o Boże Miłosierdzie. Zbliż się do światła, bo stać cię na to i możesz tego z pomocą  Bożej łaski dokonać. Zbliż się do światła, aby się okazało, że twoje uczynki dokonują się w Bogu, ku większej Jego chwale i pożytkowi Ojczyzny, a takich właśnie uczynków tobie i sobie życzę. Amen