Artykuły » Niezniszczalny posag

Niezniszczalny posag

Nasze życie w miarę upływu lat dojrzewa do coraz większej wdzięczności Bogu i naszym ojcom, praojcom za dar życia, za prowadzenie w duchu chrześcijańskiej miłości, za wszystkie szczytne wartości – wartości, które jak dorodne owoce pozwalają „wykarmić miłością” nowe pokolenia. W wyobraźni często pojawia się obraz sprzed dziesiątków lat, kiedy rodzice na wzór rodziny z Nazaretu zanieśli nas do świątyni, aby za pomocą prostego znaku wody w duszy wyryta została niezatarta pieczęć dziecka Bożego. W tym momencie otrzymaliśmy wszystko, co jest nam potrzebne, aby posiąść Królestwo Boże. Za każdym uderzeniem naszego dziecięcego serca zapisywały się w umyśle i sercu nowe i niezatarte karty pisane uśmiechem matki, uśmiechem ojca, pisane czułością, gestem składania rąk, wołaniem Anioła Stróża, otwieraniem oczu i uszu duszy na Pana.

Nikt, tak jak rodzina, nie jest w stanie napełnić dziecięcego serca miłością i mądrością, aby potem, idąc przez życie, szukać oblicza Pana wyrytego na obliczu każdego człowieka, szukać Pana w posłudze rąk pokornych, w każdym człowieku, który przejął się prośbą Pana: „Miłujcie się wzajemnie”; wypatrywać Jego obecności w różnych momentach życia i wołać: „Ulituj się nade mną, Jezusie, Synu Dawida”. Szukać znaków i nasłuchiwać Jego kroków…. I szukać Jego śladów. Z perspektywy czasu widać, jak na tym wzorcu - na skale, wznosił się fundament życia, na którym budowaliśmy osobiste trwałe wartości oparte na dekalogu. Budowaliśmy po to, aby po drodze – w świecie chaosu i mamiących świecidełek – nie zapominaliśmy, że Jezus jest naszym Panem, nieskończoną Miłością i Mądrością. Chodź były i takie momenty w życiu, kiedy te błyszczące świecidełka, niby „prawdziwa” miłość - wdzierały się w umysł, serce - odciągając od nabytych wartości, od Boga. Modlitwą: „Ojcze nasz”, którą ponad dwa tysiące lat temu uczył Jezus; uczyli nas rodzice, prostowaliśmy pokrętne drogi, zwalczaliśmy duchowe lenistwo i na nowo rozwijaliśmy w sobie wszystkie łaski, aby pełnymi garściami owoców dzielić się z najbliższymi i z tymi wszystkimi, których Opatrzność Boża postawiła na ścieżkach naszego życia. Bądźmy przekaźnikami duchowych wartości i zgadzajmy się zawsze z wolą Bożą, nawet wtedy, gdy staniemy u kamiennego słupa chłostani najboleśniejszymi chwilami. Te wartości duchowe, które jako dziedzictwo przejęliśmy od rodziców i najbliższych, poprzez słowo, postawę, przykład życia – często na kolanach, miały ogromną siłę oddziaływania na dziecięcy umysł i serce. Dlatego z całą pewnością możemy powiedzieć, że to, co otrzymaliśmy w niezasłużonym darze, jest najwartościowszym i niezniszczalnym posagiem duszy i ciała, ciała i umysłu udręczonego pleniącym się jak szarańcza złem. Ten posag modlitwy, sakramentów - jest najlepszym antidotum na panoszące się zło.

Trudno nie wspomnieć tu o ogromnej roli kapłana w naszym dzieciństwie i w dalszym życiu; kapłana kształtującego naszą świadomość Bożych praw. Pozostało w nas to, że właśnie kapłan czyni z nas dzieci Boże, otwiera niebo łaską chrztu świętego, obmywa z grzechów i karmi nasze dusze, a w ostatniej posłudze, kluczem sakramentów przeprowadza przez bramę nieba.

            Choć wielu naszych darczyńców duchowych, o których możemy wspominać z dumą, nie ma już wśród nas, pozostała jednak w sercu dozgonna wdzięczność i nieskończony dialog z nimi w pamięci modlitewnej. W duchu wiary w życie wieczne, w świętych obcowanie mamy świadomość, że są z nami i orędują za nami w niebie. Dlatego ich przejście do życia wiecznego, chodź jest bolesne, nie jest tragedią, bo niezwykła moc nadziei na ich radość w Domu Ojca jest w nas silniejsza.

            Otrzymując tak bogaty posag duchowy, wzbogacony jeszcze w dorosłym życiu przynależnością do różnych stowarzyszeń i ruchów religijnych, mamy świadomość ogromnej odpowiedzialności przed Bogiem i przed własnymi dziećmi, aby nie zaprzepaścić ewangelicznej nauki, wzorców, przykładów naszych rodziców, dziadków, osób duchowych i świeckich. Dlatego staramy się promieniować dobrym przykładem, a nade wszystko codziennie na noszach modlitwy przedkładać swoje dzieci i otaczający świat przed oblicze Chrystusa. Staramy się zaszczepiać w ich sercach miłość nie jako slogan, ale jako świętą miłość, która przemienia ludzkie serca, aby i oni umieli szukać Pana Jezusa w Ewangelii, w sakramentach i Eucharystii, i te wartości byli zdolni przekazywać nowym pokoleniom. Aby i oni mogli powtórzyć za świętym Pawłem – Apostołem Narodów – słowa: „W dobrych zawodach wystąpiłem, wiary ustrzegłem, bieg ukończyłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan” (2 Tm 4, 7-8).

Choć wielokrotnie szatan próbował poplątać moje relacje z Bogiem już w młodości, w życiu rodzinnym, zawodowym, to jednak mądrość ducha nabyta w dzieciństwie za sprawą rodziców, kapłanów, a w życiu dojrzałym poprzez formację duchową we Wspólnocie modlitewnej; od prawie 23 lat jestem zaangażowana w działalność apostolską w Apostolstwie Dobrej Śmierci, a przy nim w różańcowym ruchu pompejańskim i w Misyjnym Instytucie św. Piotra Klawera, pozwoliła mi zwyciężyć samą siebie, wyzwolić się z osobistych upodobań, dążeń i „zamienić się w słuch” wobec Pana Boga. Dzięki temu, że mój posag duchowy wzbogacał i wzbogaca się w każdej fazie - moje życie zmieniało i zmienia się, i staje się nieustannym pragnieniem bycia w bliskości z Panem Jezusem, Jego Matką, Aniołem Stróżem i w otoczeniu Świętych, by bez lęku, jak to jest w charyzmacie apostolstwa, oczekiwać dnia odejścia do Pana.

Lidia Wajdzik ads 

15.02.2012