Świadectwa » Pan nigdy nie zostawi człowieka

Pan nigdy nie zostawi człowieka

 
Tak, Pan nigdy nie zostawi człowieka, który jest w potrzebie. On kocha każdego z nas i pragnie być kochany. I nawet wtedy, gdy człowiek pomija Go w swoim życiu, On puka delikatnie do jego serca i prosi, by ten je otworzył.
Do mojego też pukał. Nie słyszałam. Chodziłam własnymi ścieżkami, o Panu nie pamiętając albo pamiętając tylko wtedy, gdy czegoś potrzebowałam. Litania próśb… A dziękuję?... Zapominałam. Niby chodziłam w niedzielę do kościoła, niby raz na 3 miesiące do spowiedzi i po niej przez jakiś czas do Komunii św., ale to wszystko było takie bez serca, bez miłości. Rutyna. Bo tak trzeba. Bo Kościół nakazuje.
Takie życie niby z Bogiem od niedzieli, a jednak bez Boga, było puste i smutne. Nie byłam z tym szczęśliwa. Błądziłam, grzeszyłam – czasem świadomie, czasem nieświadomie. Zasmucałam Boga, a On pukał i pukał… Nie otwierałam. Byłam głucha na wszelkie odgłosy.
Mijały lata takiego życia od niedzieli do niedzieli, lecz niewypełnionego głębszym sensem. Szkoły ukończone – jedna, druga, kolejna... Stres, zmęczenie, rutyna, nuda – co dalej? Czy to wszystko ma sens? I żadnej wdzięczności Stwórcy za każdą sekundę mojego życia. 
Aż przyszedł czas, kiedy Pan przestał pukać, a zaczął mocno uderzać w te zaryglowane drzwi mojego serca. Zaczął stawiać na mej drodze Aniołów – ludzi wypełnionych Bogiem. Widziałam, że są szczęśliwi, że żyją inaczej – żyją Bogiem, wiarą, Kościołem… A jednak można żyć inaczej, tylko czy ja tak potrafię?
Przełom. Pan zaprosił mnie poprzez pewną znajomą osobę na Mszę z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie. I tam mnie dotknął. Uczynił to tak namacalnie, że odrzuciłam rygiel i otworzyłam drzwi, by spojrzeć, kto jest po drugiej stronie. Od tego momentu zapragnęłam żyć w Bogu i z Bogiem. Zapragnęłam zmienić całkowicie swoje życie i żyć naprawdę dla Chrystusa. Oddałam Mu swoje życie. Odtąd On pomagał mi je zmieniać. Zaczął mnie prowadzić. Czy to była sielanka? Alleluja i do przodu? Myli się ten, kto tak pomyślał. W pierwszych latach Bożego prowadzenia było ciężko – spotkałam się z licznymi trudnościami, prześladowaniami, cierpieniem, które zdało się być ponad moje siły. I też niejeden raz upadałam. Pan mnie oczyszczał. Przeszłam bolesny czas próby. Pan mnie stanowczo zapytał: – Wybierasz Mnie, czy wybierasz kogoś innego, człowieka, którego czynisz bożkiem? Długi czas zmagałam się z odpowiedzią. W końcu odpowiedziałam w szczerości swojego serca: – Panie, wybieram Ciebie. Tak, Ty jesteś moją Miłością. Pragnę, byś nią pozostał do końca mojego życia! 
Wybrałam Pana i od tego momentu naprawdę żyję inaczej. On mi pomógł wiele w sobie zmienić i nadal pomaga. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez możliwie najczęstszej Eucharystii i adoracji Najświętszego Sakramentu. Nie wyobrażam sobie życia bez Boga. Już rozumiem, dlaczego moja przeszłość była smutna i nie widziałam w niej celu… W Sakramentach św. – zwłaszcza w Komunii św. – jest wielkie umocnienie dla mnie słabej i grzesznej. Inaczej patrzę na świat, inaczej myślę. Choć po ludzku nadal są różne trudności, zmagania, choroby i boleści, choć po ludzku moje życie może wydawać się innym nieudane, bez sukcesów i z trudem codzienności, to jednak jestem w nim szczęśliwa. Wiem, że we wszystkim jest Pan i wszystko, co On dopuszcza, jest dla dobra człowieka. Wszystko ma sens – nawet najgorsze cierpienie. Wszystko ma sens zbawczy. Każda, nawet najdrobniejsza trudność czy modlitwa ofiarowane w jakiejś intencji, przynoszą mnóstwo łask dla bliźnich tu na ziemi oraz bliźnich cierpiących męki czyśćcowe. Choć czasem jestem słaba i nieporadna, wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia! Jego wola jest najświętsza, Jego drogi są najlepsze, Jego plan na moje życie jest najbardziej doskonały. W moim sercu nie ma już zamkniętych drzwi. Otwarłam je całkowicie dla Boga i dla bliźnich. Pragnę służyć Bogu i bliźnim miłością. Pragnę głosić Bożą chwałę we wszystkim, co będę czynić… Panie, prowadź mnie w tym i nie pozwól, bym Cię czymkolwiek zasmucała. Panie, pomóż mi, abym żyła tak, bym ci się we wszystkim mogła podobać...
A Ty dobra Duszo, która czytasz to świadectwo, proszę – módl się za mnie i módl się we wszystkich intencjach, które stale przedkładam Bogu. Módl się wraz ze mną za tych wszystkich, których otaczam swoją modlitwą. To nie jest ważne, że nie wiesz, co to za ludzie czy intencje. Ważne, że Bóg wie. On czeka na nasze modlitwy. Czeka na mnie i na Ciebie.
Niech Cię Chrystus błogosławi i prowadzi, droga Duszo! A jeśli i Ty przeżywasz trudności, cierpienia, to zapewniam Cię – oddawaj to wszystko Bogu a On Ci pomoże. Otwórz Mu swoje serce i zaproś do swojego życia. On Cię poprowadzi i sprawi, że będziesz szczęśliwym człowiekiem. Życzę Ci więc z całego serca Boga w Twoim życiu!
 
M.