Artykuły » Odnalezienie dzieci

ODNALEZIENIE DZIECI

 

Jestem matką siedmiorga dzieci. Troje urodziłam, dla czworga stałam się miejscem śmierci. Chociaż wydarzyło się to dawno (ponad 30 lat temu) i przygotowując się do Pierwszej Komunii św. najstarszego syna byłam u spowiedzi i otrzymałam rozgrzeszenie - poranienie pozostało.

 

Temat ten zamknęłam, schowałam głęboko, starając się o nim zapomnieć. To moje „zapomnienie" polegało jedynie na tym, że nigdy i z nikim nie mówiłam o przerywaniu ciąży. Słysząc jak inni poruszali ten temat, byłam pełna niepokoju, smutku i bólu. Mijały lata. Dochodziły różne problemy życiowe: wyjazd do Niemiec z rodziną, troski o dorosłe już dzieci, depresja. Leczenie psychosomatyczne trwało prawie dziesięć lat. Trzy razy byłam w sanatorium. Lekarze starali mi się pomóc, znaleźć przyczynę choroby, ja natomiast widziałam tylko moje obecne problemy. Całkowite zagubienie i próba ucieczki, ale dokąd? Zamknięty krąg. Beznadzieja. Chociaż przez te wszystkie lata chodziłam do kościoła - to naprawdę tylko „chodziłam". Bałam się Pana Boga. Wydawało mi się, że nie jestem godna tam przychodzić. Tylko w stosunku do Maryi odczuwałam śmiałość, więc Jej się zwierzałam i zostałam Jej pomocnikiem (wprawdzie takim co pragnął, a niewiele robił).

 

Będąc w Polsce w 1997 r. weszłam do księgarni katolickiej i na bocznym stoliku spostrzegłam Dzienniczek s. Faustyny, który natychmiast kupiłam. Zadziwiło mnie Boże miłosierdzie! Zadziwiło i zrodziło pragnienie doświadczenia go osobiście, lecz dusza moja była głucha. Zaczęłam odmawiać „koronkę do Miłosierdzia Bożego". Uparcie i ciągle. Wynotowałam sobie wszystkie słowa Pana Jezusa zapisane przez świętą Faustynę. Szczególnie głęboko poruszyły mnie te, które zapisała w Zeszycie Piątym, 1541: „Córko moja, zachęcaj dusze do odmawiania tej koronki, którą ci podałem. Przez odmawianie tej koronki podoba Mi się dać wszystko, o co mnie prosić będą... Napisz dla dusz strapionych: Gdy dusza ujrzy i pozna ciężkość swych grzechów, gdy się odsłoni przed jej oczyma cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza, ale z ufnością niech się rzuci w ramiona mojego miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. Dusze te mają pierwszeństwo do mojego litościwego serca, one mają pierwszeństwo do mojego miłosierdzia". Czytałam, płakałam i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, i właśnie wtedy, kiedy wołanie: „Jezu, ufam Tobie" było moim SOS, we wrześniu 1998 r. w Niemczech odbyły się rekolekcje prowadzone przez o. Józefa Kozłowskiego (z Ośrodka Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi) wraz z zespołem ewangelizacyjnym „Mocni w Duchu". Pomyślałam wówczas, że tylko Duch Święty może mnie oświecić, i tak się stało! Z pragnieniem ponownego wyznania grzechów przeciwko życiu udałam się do konfesjonału i otrzymałam dar: modlitwę uwolnienia ze skutków grzechów. Nareszcie opadły okowy, zaczęłam rozumieć przyczynę mojej depresji. Zachwyciło mnie nieskończone, przebaczające Boże miłosierdzie, którego tyle lat nie rozumiałam. Zrozumiałam je jednak wreszcie i wybaczyłam również sobie. Zaczęłam nowe życie. Bez tabletek. Z Bożą miłością przeżyłam Seminarium Odnowy Życia w Duchu Świętym. Cotygodniowe spotkania w grupie modlitewnej z ludźmi, którzy otwierali swoje serca Jezusowi, aby w nich mieszkał i przemieniał je, dawały mi siłę. i już nie było pustki. Powróciła radość życia. Zostałam uzdrowiona z depresji, i znowu zadziwienie, że i mnie Pan uzdrowił.

 

Mimo wszystko myślałam o moich dzieciach - tych, którym nie dałam żyć - i dziwna tęsknota trwała. Dzięki łasce, jaką jest kierownictwo duchowe, weszłam na drogę pokuty. Moja adopcja, którą nazwałam „Poczęciem Miłości" (trwająca 9 miesięcy), to uznanie sercem, pokochanie moich dzieci: codziennie jedna tajemnica różańca, a więc przez Maryję, Matkę. Do tego zapragnęłam, aby te dziewięć miesięcy było nowenną uwielbienia Boga - Dawcy życia przez codzienne rozważanie i obserwowanie rozwoju dziecka w łonie matki. Wielbiłam więc Boga w genach, chromosomach, w każdej nowej komórce...

 

Zachwyciłam się cudem i pięknem rozwoju nowego życia, ale trwał także ból, który nazwałam „bólem prawdy o sobie". Ten ból był mi potrzebny, bo uczył miłości. Z Maryją rozmawiałam o moich dzieciach i prosiłam Ją, aby przekazywała im moją miłość. Moje poranienie wewnętrzne było tak głębokie, że nie mogłam się do nich zwrócić bezpośrednio.

 

Zapragnęłam tego wreszcie (i mogłam to pragnienie powierzyć Maryi), aby moje dzieci miały imiona. Prosiłam Ją tak: „Widzisz, Mamo, z jakim pragnieniem jestem u Ciebie. Nie wiem, jakie to mają być imiona, przecież nie znam ich płci. Zaradź, pomóż mi w tej sprawie, proszę". Był to koniec siódmego miesiąca mojej modlitwy miłości, w przeddzień święta Matki Bożej Częstochowskiej. Następnego dnia rano, spiesząc się do pracy, pomyślałam sobie, że przeczytam tylko dwa zdania z Pisma Świętego, bo już i tak jestem prawie spóźniona. Otworzyłam więc i przeczytałam: Spośród synów judzkich byli wśród nich Daniel, Chananiasz, Miszael i Azariasz. Nadzorca służby dworskiej nadał im imiona... (Dn 1,6-7). A więc mogę nadać imiona moim czterem synom! Cała w dziękczynieniu wybiegłam do pracy. Moi synowie otrzymali imiona: Mateusz, Marek, Łukasz i Jan. Po raz pierwszy zwróciłam się do nich bezpośrednio, nadając im kolejno imiona i prosząc ich o przebaczenie.

 

Po przejściu drogi mojej pokuty, która jest zarazem drogą miłości do Boga i duchowym powiązaniem więzami miłości z moimi dziećmi - weszłam na drogę służby życiu. Nawiązałam kontakt z Centralnym Ośrodkiem Krzewienia Duchowej Adopcji na Jasnej Górze. Pragnę krzewić modlitwę duchowej adopcji, która odmawiana jest w intencji dzieci zagrożonych zabiciem w łonie matki.
Myśląc o sposobie pomocy kobietom cierpiącym po popełnieniu grzechu przeciwko życiu i o obronie dzieci nienarodzonych - przyszedł mi pomysł otwarcia strony internetowej. Strona ta (poświęcona Maryi Matce w uroczystość Zwiastowania Pańskiego, 25 marca 2001 r.) otwarta jest w języku polskim i niemieckim. Podaję jej adres: www.adoptiovitae.de.

 

Chwała Panu za wszystkie cuda, jakie czyni Jego łaska w mojej duszy, i za dar wspólnoty, w której wzrastam.


Wiesława Kocambasi
źródło: http ://www.odnowa.jezuici.pl/szum/SZUM_3_2001 /art8 .html    23-08-2007