Artykuły » Niewiarygodny akt miłości

Niewiarygodny akt miłości

Nie zapomnę telefonu Teresy i jej słów. Głosem pełnym pokoju oznajmiła: Powiedz Marii, że oddałam Panu Jezusowi swoje zdrowie i życie, prosząc Go, aby zachował ją przy życiu. Na koniec dodała: Niech wypełni się wola Boża. Zaszokowana niewiarygodnym aktem miłości bliźniego - zaniemówiłam. Zrozumiałam, że ludzkie serce jest jak drogocenna perła, kiedy należy do Boga.    
Było to siedem lat temu. Maria stanęła wówczas przed okrutną diagnozą, nieoperacyjny rak. Widziałam w jej oczach ogromny lęk, zatroskanie i pytanie, co będzie z naszymi synami w wieku od 12 do 15 lat? Wołałam! - pomóż Jezu, stań pośrodku tej katolickiej rodziny, Matko Boża Bolesna, cała szóstka, to Twoi apostołowie - ratuj! Rozdzwoniłam się do wielu bankierów modlitwy – zelatorek ads w kraju, błagając o modlitwę wstawienniczą. Zadzwoniłam do apostołki w Ostródzie, wiedząc o jej intensywnym życiu duchowym. Przyjęła prośbę z ogromnym zatroskaniem i natychmiastową reakcją modlitwy – nowenną pompejańską. Nieco później, ta młoda jeszcze wiekiem kobieta, zadzwoniła do mnie - mówiąc o ofierze swojego życia za matkę czterech synów... .
Cała zapłakana stanęłam w progu mieszkania Marii, terapia w szpitalu onkologicznym w Gliwicach zapewne powiedzie się - mówiłam, i powtórzyłam słowa Teresy... Wzruszona, rzuciła się w moje objęcia i płacząc, szeptała: dziękuję, dziękuję... .
Leczenie trwało długie miesiące. Mój krzyż cierpienia w szpitalu był dziwnie lekki - mówiła Maria.. Bóg przyjął ofiarę Teresy, cierpiała jak walcząca o życie pacjentka onkologii. Chwilami myślała, że odchodzi z tego świata. Pan jednak zachował ją przy życiu.
  Maria wróciła do rodziny, wróciła do pracy. Jej twarz znów promieniowała radością. Znów stała się dyspozycyjna, gotowa do szerzenia dobra i niesienia pomocy bliźnim. Dbała, aby przy ołtarzu służyli Bogu jej synowie. 
Maria i Teresa spotkały się i poznały, chociaż dzieliła je odległość kilkusetkilometrowa. Długo trwały w objęciach, szlochały i dziękowały Bogu za życie. Maria, wręczyła jej świadectwo, w którym m.in. napisała: Zdaniem lekarzy to już nie było leczenie, ale walka o moje życie, tak, zostałam cudownie uzdrowiona... .
Maria żyła pełnią życia, służąc Bogu, swoim najbliższym jeszcze siedem lat. Na przełomie kwietnia - maja tego roku choroba powróciła ze zdwojoną siłą. Kapłan na jej pogrzebie, do poranionych młodych serc powiedział: „Rajmundzie, Mirku, Arku, Dominiku byłem zawsze pełen podziwu dla Waszej Matki, zostawiła wam najpiękniejszy posag, posag wartości nieprzemijających, nie zmarnujcie tych wartości. W lipcu, akurat po sześciu tygodniach od śmierci matki, tych trzech studentów i uczenia szkoły średniej, znów dotknął dramat, krzyż śmierci ojca. Bóg nagle w wieku 46 lat odwołał go do wieczności. 
 Wasze dzieciństwo, dzisiaj się kończy, w jednym momencie staliście się dorosłymi, odpowiedzialnymi za swój los, mówił w czasie pogrzebu taty, ksiądz. Wasi rodzice zasiali w was mocną wiarę, budujcie życie na mocnym fundamencie tej żywej wiary. Zanoście wasze pragnienia i życzenia Bogu i przytulajcie się do bijącego Serca Jezusowego”. Wspomniał też o matce i powtórzył jej ostatnie słowa jakie wypowiedziała do niego: Proszę księdza, bardzo kocham swoich synów, bardzo kocham męża”.
 Matka Boża Bolesna zapewne stała przy ich łożu śmierci, byli do niej przygotowani. Wiele razy mój sąsiad akcentował: pamiętam o trzech Zdrowaś... .Rodzice, jadąc do pracy, w samochodzie wypełniali apostolski obowiązek, modląc się zdrowaśkami, wspomina ich syn Mirek.
 Dzień przed pogrzebem ojca, ta czwórka młodych ludzi, apostołów dobrej śmierci, dała piękne świadectwo dojrzałości duchowej. Spotkaliśmy ich późnym wieczorem, wychodzili z kościoła. Smutek i ból targa naszymi sercami - mówili. Jutro w dzień pogrzebu taty będzie nam jeszcze trudniej, dlatego chodź już późny wieczór, poprosiliśmy księdza o spowiedź, aby w pełni przeżyć Eucharystię i ofiarować zmarłemu tacie to co najcenniejsze... . 
Pragnę pozostać wdzięczna Panu Bogu za łaskę przynależności do rodziny ads, rodziny, którą znamionuje modlitwa, poświęcenie, heroiczne umartwianie się w intencji ludzkich dramatów, w intencji nawrócenia grzeszników i umierających. Stała łączność z Bogiem przez Dziewicę Maryję sprawia, że gotowi są nawet do ofiary z siebie. Jakże pasują tu słowa papieża Piusa XI: Nie ma bardziej zbawiennego i owocnego Stowarzyszenia jak Apostolstwo Dobrej Śmierci. 
Czuwajmy, bo nie znamy godziny naszego powołania. Trwajmy w Nim, a On w nas. 
                            Lidia Wajdzik ads